Pogoda nas w tym roku rozpieszcza. Jest co prawda całkiem sporo deszczu, ale jak już zaświeci to nasze słoneczko, jak już ono wyjrzy zza tej chmurki, to klękajcie narody! Temperatura jak w piekle, promienie długości drogi mlecznej i nic nie pomaga, bo nawet w cieniu jest o wiele za gorąco. Słońce słońcem, ale co z trądzikiem?
Podobno opalanie się pomaga na trądzik
Tak mówią. Słyszałam nie raz na własne uszy. „Jak masz problem ze skórą, to idź na słońce” – taaaa, jasne! Już lecę!
Wiecie, że nie należy wierzyć we wszystko, co gdzieś usłyszycie. To dobra rada, ja przynajmniej często ją stosuję. Dlaczego? Bo nie wszystko, co dobre dla kogoś będzie tak samo dobre dla mnie.
Ze słońcem właśnie tak jest. W większości przypadków ekspozycja na słońce faktycznie działa. Cera się poprawia, skóra pięknieje, a trądzik wydaje się być mniejszy. Pamiętajcie jednak, że taka poprawa jest jedynie na chwilkę.
Jak działa słońce na skórę? Opalanie się sprawia, że warstwa rogowa naskórka przesusza się. To z kolei sprawia, że nie tylko naskórek złuszcza się szybciej, ale przede wszystkim mogą zapychać się pory w skórze. A do czego to prowadzi moje aniołeczki? Ano do tego, że macie wysyp trądziku. I nikt tego nie łączy z opalaniem. A szkoda!
A gdyby opalać się z filtrem?
Myślicie, że kremy przeciwsłoneczne sprawią, że wilk będzie syty i owca cała? Ekhm… nie bądźcie naiwni! Wiecie, że kremy przeciwsłoneczne nie są dobre dla skóry trądzikowej.
Dlaczego? Bo zapychają pory, bo sprawiają, że skóra nie może normalnie oddychać, bo powodują, że trądzik powraca ze zdwojoną siłą. Ja im mówię zdecydowane nie! Oczywiście w kwestii skóry na twarzy. Kiedy jadę nad jezioro i zamierzam się pluskać w wodzie, a nie chce sobie zjarać pleców czy ramion, to filtr stosuję jak najbardziej. Ino ja na plecach czy ramionach rzadko kiedy mam jakieś wypryski.
Jak zatem skorzystać na tej słonecznej pogodzie i nie zrobić sobie na twarzy wulkanu ropnego? Ja robię tak… jak wychodzę na słońce, to biorę okulary przeciwsłoneczne, by chronić oczy i nakrycie głowy obowiązkowo. Nad jezioro do kąpieli biorę kaszkietówkę. Na działeczkę do pielenia grządek czy na spacer z dzieciakami biorę słomiany kapelusz z dużym rondem. Chronię przed słońcem moją trądzikową skórę twarzy, a jednocześnie pozostałymi częściami ciała korzystam z promieni słonecznych i produkuję witaminę D nabierając złocistego koloru.
Wiecie, to że mamy trądzik nie oznacza, że mamy zamieszkać w piwnicy i wychodzić jedynie po zmroku. Korzystajmy z życia, ale w taki sposób, by sobie samemu nie szkodzić. Ja tak robię i jak na razie całkiem nieźle mi to wychodzi. A wy? Jakie macie pomysły na te upalne letnie dni?