Trądzik – jeszcze niedawno – problem który spędzał mi sen z powiek
Pryszcze – to one powodowały że moje życie towarzyskie mocno kulało. No dobra – będę szczera do końca. To przez nie moje życie towarzyskie nie istniało
Syfy na twarzy – skutecznie zniechęcały mnie do wychodzenia z domu. Najlepiej się czułam wieczorem i w nocy, kiedy było wystarczająco szaro lub po prostu ciemno i była duża szansa że przechodnie nie zauważą jak wyglądam
Krosty – to one sprawiały że myślałam że moje życie jest bez sensu. Czułam się przez nie napiętnowana. Zresztą jak się miałam tak nie czuć jeśli rówieśnicy i nauczyciele (no dobra – część z nich) skreślała mnie po jednym spojrzeniu. Jeden rzut okiem na moją twarz pełną czerwonych, zaognionych, ropiejących syfów wystarczył by mnie szufladkowano. I to nie była miła szufladka. To była szufladka zarezerwowana dla brudasów i śmierdzieli. Chociaż nie. Śmierdziele lądują kilka szufladek wyżej od osób pryszczatych. Pewnie nie tylko ja to zauważyłam. Przykład z mojej klasy. W klasie jestem ja z pryszczami i dziewczyna od której najzwyczajniej w świecie jedzie. Nie wiem czym to jest spowodowane – czy to jakaś choroba czy po prostu brak mydła i wody na ciele dostatecznie często. W każdym razie ja mam krosty na buzi, a ona ma gładziutką cerę, ale capi od niej. Jak myślicie – kto jest mniej ignorowany przez koleżanki z klasy. Do kogo prędzej uśmiechnie się fajny chłopak. Tak…. Macie rację … Do niej. Mniej ludziom przeszkadza zapach skunksa niż pryszcz na twarzy.
Wągry – to przez nie nikt nie widział we mnie drugiego człowieka. To przez nie miałam ogromne kompleksy, to przez nie zasłaniałam twarz czym tylko się dało: odpowiednio ułożone włosy, szaliki, a w ostateczności ciągle trzymałam rękę przy twarzy – mimo że w ten sposób dostarczałam kolejną porcję brudu – czyli jedzenia bakteriom siedzącym już na mojej twarzy. No i tony tapety. Bez niej nie wyszłam z domu. A i tak gdy tylko usłyszałam chichot rozmawiających ze sobą koleżanek – czułam – i nic i nikt nie potrafił tego zmienić – że to ja jestem powodem ich żartów i kpin. Jeszcze gorsze były pełne litości spojrzenia nauczycieli i pogardy i obrzydzenia spojrzenia kolegów i części dziewczyn – których nigdy nie wysypało tak jak mnie.
Kto ma pryszcze – ten wie o co chodzi. I o czym piszę
Na szczęście – jestem żywym przykładem tego, że pryszcze można pokonać. Że odpowiednia pielęgnacja skóry twarzy znacznie bardziej pomoże niż tony lekarstw, tapety, antybiotyków czy tabletek hormonalnych – które przynajmniej mi pomagały tylko na chwilę. By zaraz po miesiącu, a czasami nawet szybciej wysypało mnie ze zdwojoną siłą.
Więc po 2 latach przegranej walki z krostami poszłam w końcu po rozum do głowy. I metodą prób i błędów znalazłam sposoby i kosmetyki – często wcale nie kosztujące jakiś wielkich pieniędzy, które skutecznie mi pomogły.
Które doprowadziły do tego ze bez obrzydzenia patrzę na siebie w lustro. Które sprawiają że coraz częściej uśmiecham się do swojego odbicia. Dzięki którym mam szansę wygrać z kompleksami, zyskać przyjaciół i nawet zacząć umawiać się z chłopakami.
Dzięki tym sposobom moje życie zaczyna w końcu wyglądać jak życie każdej innej dziewczyny w moim wieku bez pryszczy. I to jest fajne. Fakt, że aby mieć czystą twarz muszę sporo czasu poświęcić pielęgnacji twarzy – ale warto.
Warto spędzić godzinę czy 2 w łazience wieczorem – by następnego dnia nie mieć wysypu tych potworów na twarzy.
No dobra. Pewnie chcecie wiedzieć co to za sposób. Nic o czym byście nie znaleźli informacji na forach czy blogach. Nie będzie tu żadnego tajemnego sposobu, wywarów ze skóry jaszczurki i jadu nietoperza 😀
Cały mój sposób ogranicza się do naprawdę porządnego i dogłębnego oczyszczania twarzy z zanieczyszczeń, sebum, martwego naskórka i wszelkiego rodzaju brudów, które miały szansę znaleźć się na mojej twarzy. Przy czym wybierając kosmetyki do pielęgnacji swojej skóry zaczęłam zwracać baczną uwagę na skład tych kosmetyków.
Wcześniej wystarczyło żebym na etykiecie wyczytała że żel czy krem jest na trądzik – teraz już nie jestem taka ufna.
Znacznie ostrożniej wybieram kosmetyki które nakładam na twarz – zwłaszcza jeśli mają na niej pozostać przez następne kilka godzin. I tak na przykład aktualnie zamiast kremów stosuję naturalne olejki, zamiast toniku olejek migdałowy.
W celu złuszczenia martwego naskórka sięgam po kwasy Aha.
A teraz nawet dostałam kolagen. Jego koszt jest spory – ale jest w pełni naturalnym produktem i działa długofalowo na trądzik. Ale o tym w innym wpisie. Tak samo jak o oczyszczaniu skóry. Opiszę Wam krok po kroku co robię by pozbyć się krost.
A oprócz oczyszczania – zaczęłam zwracać uwagę na to co jem. Już kiedyś ktoś stwierdził ze jesteś tym czym jesz. I jak tak popatrzyłam na swoje jedzenie – to wyszło że jestem śmietnikiem. Te tony chipsów, napoi gazowanych, kupowanego w supermarketach gotowego jedzenia do odgrzania w mikrofali na pewno na zdrowie mi nie wyszły. Dodatkowo tanie mięso z kurczaków faszerowane hormonami w celu szybszego wzrostu… Brrrr jak pomyślę o tym wszystkim to niedobrze mi sie robi.
I jeszcze wiele innych grzechów żywieniowych, problemy z zaparciami…
Jeszcze parę miesięcy temu nie miałam o tym wszystkim pojęcia. Teraz wiem – i aktywnie walczę już nie tylko z objawami trądziku – ale również jego przyczynami. Trzeba sporo zmienić w diecie by się go pozbyć – ale i tak twierdzę że warto. Zdrowsza od tego jestem – i bez pryszczy
ITen artykuł w google znaleziono na słowa kluczowe
- demodeciodoza
- pasożyty krosty
- wągry na całym ciele
- płatki na wągry
- trądzik na plecach domowe sposoby