Glukoza pod kontrolą – podsumowanie pierwszego tygodnia

glukozowa rewolucja

Kto na bieżąco czyta moje posty i śledzi mnie na fejsbuku ten wie, że od ponad tygodnia testuję na sobie autorską metodę Jessi pod wdzięczną nazwą glukozowa rewolucja, a w moim wolnym tłumaczeniu: glukoza pod kontrolą. Zapraszam Was na dzisiejszy wpis!

Glukoza pod kontrolą – podsumowanie pierwszego tygodnia

Jak wspominałam Wam we wcześniejszym moim wpisie, w moje ręce wpadła książka Jessi z jej autorską metodą zapanowania nad skokami glukozy we krwi, co w konsekwencji powinno skutkować zmniejszeniem trądziku, ale nie tylko. Tych zdrowotnych korzyści ma być znacznie więcej.

Pierwszy tydzień eksperymentu glukoza pod kontrolą polegał na tym, że każdego dnia miałam jeść wytrawne śniadania. Co to dokładnie oznacza? Miały to być produkty, które nie zawierają dodanego cukru, a skrobi też mają niewiele. Jak wiecie z moich wrzutek na fejsa, jadłam głównie jajecznicę z pomidorem. Do tego niewielka ilość chleba. Czasem jakieś zielone liście.

Według Jessi nie ma problemu, żeby do śniadania zjeść jakiś surowy, nieprzetworzony owoc, jednak ja zdecydowanie bardziej wolę jeść na śniadanie warzywa.

Wytrawne śniadanie – co mi to dało?

Ostatnie dwa tygodnie miałam bardzo pracowite, w zasadzie dzień w dzień byłam w pracy, do której wychodziłam o 5 rano. W pracy dużo chodzę, a przerwę mam dopiero około godziny 11. Jessi twierdzi, że wytrawne śniadanie powinno być na tyle duże i syte, by przez 4 godziny po jego zjedzeniu, nie czuć głodu. I w większości przypadków tak było, choć jeden dzień miałam kryzysowy, wytrwałam do tej 11, jednak ta chęć podjadania nie była spowodowana faktycznym głodem, tylko stresem. W takich sytuacjach zawsze sięgam po jedzenie, przyznaję się bez bicia.

Moja jajecznica była zawsze smażona na maśle, z cebulą, kilkoma plastrami wędliny drobiowej, garścią startego sera żółtego, 3 jajami i pomidorami. To mi zdecydowanie wystarczało do godziny 11, kiedy schodziłam na przerwę i zjadałam kolejny posiłek. I faktycznie po takim śniadaniu nie czułam się ciężko, nie chciało mi się spać, miałam więcej energii. I to w zasadzie od pierwszego dnia.

Glukoza pod kontrolą – co jeszcze się zmieniło?

Jedząc wytrawne śniadania, zauważyłam kilka istotnych zmian w moim ciele. Po pierwsze i chyba dla mnie bardzo ważne – pomimo tego, że nie liczyłam kalorii, nie ograniczałam się w jedzeniu, a popołudniami często jadłam słodką przekąskę, to moja waga spadła. Wierzycie w to? Bo ja nie mogłam uwierzyć! Zważyłam się po tygodniu stosowania wytrawnych śniadań i waga wskazała dokładnie jeden kilogram mniej. Zważyłam się po kolejnych 3 dniach stosowania wytrawnych śniadań, a waga wcale nie wzrosła, mimo że dostałam okresu w tym czasie. Jestem w szoku, bo zawsze jak zbliżał się okres, to waga sama szła w górę o 2 kilogramy, nawet jak byłam na diecie.

W te bardzo gorące dni, kiedy byłam w pracy i dużo chodziłam, to też piłam dużo wody. Jednak po powrocie do domu moje nogi były spuchnięte na tyle, że ciężko było doszukać się w nich stawu skokowego. Tak było od zawsze. Kiedy przeszłam na wytrawne śniadania, to nadal w pracy dużo chodzę, nadal jest mega gorąco, więc bardzo się pocę i piję dużo wody, ale moje nogi nie są wcale spuchnięte. Jak to możliwe, że tak mała zmiana powoduje tak duże efekty?

Glukoza pod kontrolą – mój brzuch

Od dłuższego czasu mój brzuch był jak balon, coraz większy i większy. Mój brzuch wyglądał momentami tak, jakbym była w zaawansowanej ciąży. Najczęściej tak się działo po jedzeniu, więc eksperymentowałam z dietą – ograniczyłam cukier – bez efektu, ograniczyłam gluten – bez efektu, ograniczyłam mięso – bez efektu, ograniczyłam strączki – bez efektu. Zaczęłam szukać, czytać, drążyć, robiłam badania. Wszystko na nic, bo w badaniach nie wyszły żadne nieprawidłowości. Pomyślałam, że to może robaki albo złogi w jelitach – też nie, bo po detoksie i odrobaczeniu nie było poprawy. Brzuch nadal był jak balon. Po przejściu na wytrawne śniadania mój brzuch z dnia na dzień zaczął robić się bardziej płaski. Po tygodniu nadal nie jest taki, jak być powinien, jednak już jest całkiem nieźle. Przy okazji boczki mi też troszkę zeszły. Wkońcu dostrzegam moją talię, której już od bardzo długiego czasu nie widziałam. Jestem pewna, że teraz może być już tylko lepiej.

Najbardziej pewnie ciekawi Was to, jak glukozowa rewolucja wpłynęła na stan mojej skóry. Otóż nijak. Nic z moją skórą się nie zadziało. Wyskoczył mi jeden pryszcz na czole. Może to z powodu miesiączki? Nie mam mniej wyprysków, blizny magicznie nie zniknęły, skóra nie wypiękniała w tydzień. Jednak jestem dobrej myśli i wierzę, że z czasem może się tak stać.

Glukoza pod kontrolą – co dalej?

Przez 7 dni jadłam tylko wytrawne śniadania, nie zmieniając nic więcej w mojej diecie. Po siedmiu dniach miałam zacząć pić ocet, ale ten jeden dzień był właśnie tym mega stresującym i po prostu o tym occie zapomniałam. Więc można uznać, że na wytrawnych śniadaniach byłam 8 dni. Dziś jest drugi dzień, kiedy oprócz wytrawnych śniadań piję łyżkę octu. I już teraz Wam zdradzę, że ochota na słodkie zaczyna przechodzić do historii. Choć mam okres i z reguły z tego powodu objadałam się zawsze słodyczami.

Podsumowanie: Wytrawne śniadania plus picie octu kolejny tydzień, czyli w zasadzie jeszcze 5 dni. Po tym czasie wrócę tutaj i Wam opowiem co nieco o tym. Później nastąpi krok 3 według wskazówek Jessi.

Czy Wy znacie glukozową rewolucję? A może stosowałyście ją już? Ja jestem zdecydowanie na tak, bo widzę, że to naprawdę działa!

dołącz do mnie na facebook