Skoro już krążymy w temacie diet, to powiem Wam, co ostatnio odkryłam w internetach. Na Insta natrafiłam na Karolinę, która jest już od dłuższego czasu na diecie lwa. Zaciekawieni?
Dieta lwa, czyli z czym to się je?
Dieta lwa zamiennie nazywana dietą karniwora, to typowo mięsna dieta. Tak jak jest dieta roślinna, na której je się tylko produkty pochodzenia roślinnego, tak na diecie lwa je się wyłącznie mięso.
W pierwszej fazie diety, która powinna trwać nawet trzy miesiące, powinno spożywać się wyłącznie mięso dobrej jakości, ekologiczne. Powinna to być jagnięcina, wołowina, baranina, a nawet sarnina. Żadnego drobiu, dziczyzny, koniny czy nawet ryb. Mięso z ryb, a także niewielkie ilości nabiału czy jaj można wprowadzić dopiero w drugiej fazie diety.
Nie wolno spożywać żadnych produktów roślinnych, żadnych warzyw czy owoców. Dieta lwa bowiem zakłada, że są to produkty działające prozapalnie, niszczące jelita, rujnujące zdrowie.
Dieta lwa – co o tym sądzę?
Przyznam się, że z zaciekawieniem przyglądam się temu, co na swoim profilu publikuje Karolina. Nie ma we mnie jednak przekonania, że chciałabym, jak ona przejść na tak ubogą dietę. W moim mniemaniu, jedzenie wyłącznie mięsa z solą, nie jest zdrowym wyborem.
Wszyscy wiemy, że nasze jelita zasiedlone powinny być przez mikrobiotę, a ta z kolei odżywia się i rozmnaża dzięki błonnikowi. Tego składnika w mięsie nie znajdziecie. Jak zatem jelita mają być zdrowe?
Wykluczenie warzyw i owoców może być na krótką chwilę dobre i może wydawać się, że pomaga w różnego rodzaju dolegliwościach, np. przy trądziku. Jednak spożywanie tylko białka i tłuszczu, bez żadnych ziół, przypraw, warzyw i owoców, bez życiodajnego błonnika, to czyste szaleństwo.
Tak jak dieta wegańska nie jest zdrowa, tak dieta lwa również nie jest. Oczywiście to moje zdanie. Jak Wy sądzicie?