Wiem, że długo czekaliście na ten post, ale lekkie zawirowania w życiu osobistym odwlekły jego publikację aż do dnia dzisiejszego. Bez zbędnego wstępu zaczynam podsumowywać moje siedmiodniowe oczyszczanie węglem aktywnym. Same konkrety.
Oczyszczanie organizmu
Wiecie, że ja przez 7 dni piłam z rana węgiel aktywny w celu oczyszczenia organizmu na wiosnę. Dla mnie jest to oczywiste, że po zimie trzeba u siebie zrobić generalne porządki i postanowiłam to zrobić właśnie w ten sposób. Zamierzony efekt uzyskałam, bo już w drugiej dobie zaczęły się widoczne zmiany. Przede wszystkim miałam wrażenie, że mój organizm zaczyna sprawniej funkcjonować. Lepiej mi się spało, miałam więcej energii, jaśniejszy umysł, więcej pomysłów. Generalnie czułam, że ten węgiel dobrze mi robi, wymiatając z mojego organizmu cały syf. Ten syf oczywiście nie zgromadził się tylko przez ostatnią zimę, a zbierany był latami. Ja nigdy tak dokładnie się nie oczyszczałam i teraz bardzo tego żałuję. Po 7 dniach picia węgla czułam się w swoim ciele o niebo lepiej, lżej, spokojniej.
Co ze mnie wyszło?
Nie jestem taką „świruską”, która swoją kupę będzie robiła na kartkę papieru, by później to pokazywać w internetach. Prawda jest taka, że węgiel aktywny dostarczony do organizmu, przechodząc przez cały przewód pokarmowy, zbiera cały syf. I ten syf musi wyjść wylotem dolnym, czyli jako kupa. Czarna kupa. Pierwszego dnia nie działo się nic. Drugiego dnia pojawił się normalny stolec o czarnym zabarwieniu. Od trzeciego dnia pojawił się stolec luźny, ale nie nazwałabym tego biegunką. On miał postać biegunki, ale nie było takich skurczy brzucha i ciśnienia na kibelek. Po prostu 3-4, czasami 5 razy dziennie trzeba było pójść i wyrzucić z siebie to wszystko. Czy to było uciążliwe? Nie, dla mnie to było normalne. W końcu po to się oczyszczałam, żeby to z siebie usunąć. Nie wiem natomiast, co dokładnie ze mnie wyszło, bo nie oglądałam tego z bliska, nie robiłam zdjęć. Uznaję, że wyszło to, co wyjść miało. Ten luźniejszy stolec utrzymywał się jeszcze przez jakieś 4 dni po zakończeniu picia węgla, ale nie był on już tak częsty.
Utrata masy ciała
To, co zawsze wiąże się z oczyszczaniem organizmu, to utrata wagi. U mnie przez tydzień zleciało w dół 1,1 kg, ale myślę, że to były głównie złogi jelitowe, które węgiel usunął. Nie można zatem powiedzieć, że schudłam, bo to nie była spalona tkanka tłuszczowa. Jednak cieszy to, że jest mnie teraz mniej. Sprawdzałam, nie przybrałam ponownie tego kilograma.
Pryszcze i wypryski
Liczyłam się z tym, że oczyszczając swój organizm, nie tylko będę miała częstsze wizyty w toalecie, ale też wysyp pryszczy. Byłam na to gotowa, przetłumaczyłam sobie, że tak może być i podeszłam do tego tematu na luzie. Drugiego dnia picia węgla na wieczór zaczęło mnie swędzieć koło nosa, dokładnie tam, gdzie kończy się płatek nosa i zaczyna policzek, w tym zagłębieniu. Wiedziałam już, co się święci. Następnego dnia rano obudziłam się z wielkim pryszczem ropnym. Niewiele trzeba było, by on eksplodował, więc oczyściłam go, nałożyłam swoje specyfiki i to wszystko. Szybko się zagoił, więcej ropa się w nim nie zebrała, choć niewielką bliznę po nim jeszcze mam. Jednak oprócz tego jednego wulkanu, nie miałam w czasie oczyszczania więcej nowych pryszczy.
Probiotyki i prebiotyki
Oczyszczanie węglem aktywnym jest dobre, ale pamiętajcie o tym, że on usuwa z organizmu również te dobre bakterie jelitowe, dlatego warto zadbać o uzupełnienie ich. Ja oprócz diety bogatej w błonnik, zjadałam każdego dnia jednego banana. Banan jest bowiem ulubioną pożywką bakterii jelitowych, dzięki której szybciej można je uzupełnić. Dodatkowo kupiłam w aptece probiotyk z prebiotykiem i jadłam każdego dnia produkty z bakteriami kwasu mlekowego, jak fermentowane produkty mleczne i kiszonki. Mimo tego odczułam, że moje jelita nie pracują tak, jak powinny. Po jedzeniu pobolewał mnie brzuch, czułam takie bulgotanie, przelewanie. Miałam wrażenie, że to, co jadłam, nie miało być przez co trawione. Wiedziałam jednak, że to się zmieni po oczyszczaniu.
Moja skóra
Wiecie, jak po oczyszczaniu wygląda moja skóra? Jest miękka, gładka, nie używam codziennie balsamu, bo skóra się nie przesusza. Przestała swędzieć, a bywało tak, że nie mogłam przestać się drapać. Jestem pewna, że zawdzięczam to oczyszczaniu.
O czym należy pamiętać, oczyszczając się węglem?
Pamiętaj, żeby jak najszybciej uzupełnić florę bakteryjną. Należy pić dużo wody i mieszanek ziołowych, bo one wspomagają oczyszczanie organizmu. O tym, żeby słuchać swojego organizmu. Jeśli on daje oznaki, że mu nie służy oczyszczanie albo że ma już dość, to trzeba to przerwać. Ja czytałam w internetach, że niektórzy każdego dnia biorą węgiel. Może ten w tabletkach inaczej działa? Nie wiem, bo ja stosowałam w proszku. Wydaje mi się jednak, że nie ma potrzeby brać go codziennie. Lepiej zastosować go przez kilka dni i kurację powtórzyć za pół roku.
Czy jestem zadowolona z efektów?
Oczywiście, że tak! Czuję się o niebo lepiej, mój organizm lepiej funkcjonuje, na pewno oczyściłam się, choć pewnie nie ze wszystkiego. Nad tym jednak będę dalej pracować, już innymi metodami, ale o tym napiszę niebawem.
Czy powtórzę jeszcze kiedyś oczyszczanie węglem?
Oczywiście, że tak. Uważam, że jest on tak uniwersalny i bezpieczny, a mój organizm tak dobrze na niego reaguje, że dla mnie to jest złoty środek. Jeszcze dokładnie tego nie planowałam, ale dwa razy w roku na wiosnę i w zimie będę się tak oczyszczać. Na wiosnę, żeby zrobić porządek po zimie, a późną jesienią, by ustrzec się chorobotwórczych drobnoustrojów, które w tym okresie lubią szaleć. Czas pokaże!
Wydaje mi się, że wszystkie najważniejsze kwestie już poruszyłam. Jeśli jednak macie jeszcze jakieś pytania, to śmiało piszcie. Chętnie na nie odpowiem.